Albin Tybulewicz (1929-2014). Źródło: MHP To był twardy endek o gołębim sercu - tak zmarłego w tym roku działacza polonijnego w Wielkiej Brytanii Albina Tybulewicza wspominał podczas środowej sesji naukowej historyk Tomasz Sikorski. To był człowiek, który żył Polską - podkreślił Aleksander Hall. Sesję naukową, poświęconą Albinowi Tybulewiczowi, zorganizowało w środę Muzeum Historii Polski i portal Wzięli w niej udział historycy, autorzy wydanego właśnie wywiadu-rzeki z Tybulewiczem "Albin z Albionu", a także współpracujący z nim przez lata działacze opozycji demokratycznej i politycy - Aleksander Hall, Leszek Moczulski, Jerzy Kropiwnicki, Jarosław Sellin, Krzysztof Król, Tomasz Wołek. Honorowym gościem była wdowa Tuliola Tybulewicz. "Albin patrząc na nas z nieba jest zadowolony, bo gromadzi tyle osób, które kiedyś działały wspólnie, ale potem się rozeszły" - mówiła. Przekonywała, że jej mężowi zależało zawsze na łączeniu ludzi. Ubolewał, mówiła, że środowiska odwołujące się do wartości chrześcijańskich i narodowych są skłócone. W imieniu prezydenta Bronisława Komorowskiego głos zabrał jego doradca Krzysztof Król. Podkreślał, że dla ludzi urodzonych w PRL Albin Tybulewicz był depozytariuszem polskości, patriotyzmu i moralności publicznej. Zapewniał też łączność ludzi zainteresowanych polityką, a żyjących w PRL z przebywającymi na emigracji elitami II RP. "Dzięki takim ludziom jak Albin Tybulewicz wyrwa komunizmu nie była tak bolesna" - podkreślił. Także dyrektor Muzeum Historii Polski Robert Kostro podkreślał, że o ile znaczna część londyńskiej powojennej emigracji ograniczała swoje kontakty z PRL, Tybulewicz należał do tych nielicznych, którzy mieli z krajem częste i aktywne kontakty. "Bez takich ludzi jak on nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy" - przekonywał. Dyrektor Muzeum Historii Polski Robert Kostro podkreślał, że o ile znaczna część londyńskiej powojennej emigracji ograniczała swoje kontakty z PRL, Tybulewicz należał do tych nielicznych, którzy mieli z krajem częste i aktywne kontakty. "Bez takich ludzi jak on nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy" - przekonywał. Podobnie wypowiadał się historyk emigracji Rafał Habielski, który mówił, że dla dużej części emigracji londyńskiej obca była filozofia np. Jerzego Giedroycia, że emigranci powinni uczestniczyć w życiu kraju. Także po powstaniu w 1976 roku KOR, a potem innych organizacji opozycji demokratycznej emigracja traktowała je bardzo nieufnie. Tybulewicz na tym tle bardzo się wyróżniał, utrzymując z tymi środowiskami aktywne kontakty. Potwierdzał to Aleksander Hall, lider powstałego w 1979 roku Ruchu Młodej Polski, organizacji opozycyjnej odwołującej się do idei narodowych. Opowiadał, jak w 1979 roku, podczas pierwszej pielgrzymki papieża Jana Pawła II do Polski, w mieszkaniu Wiesława Chrzanowskiego poznał Tybulewicza. Budził on zaciekawienie, bo był wtedy członkiem władz emigracyjnego Stronnictwa Narodowego. "To co się rzucało w oczy to jego otwartość na to, co mówi młode pokolenie" - zaznaczył Hall. Jak zauważył, Tybulewicz przez lata w różny sposób wspierał środowisko Ruchu Młodej Polski i wydawane przez nich periodyki, jak choćby istniejącą w latach 80. w drugim obiegu "Politykę Polską". Był też, zaznaczył Hall, "adwokatem" środowiska RMP wśród londyńskich narodowców, traktujących je bardzo nieufnie. Według Halla Tybulewicz zawsze "był nastwiony ekumenicznie pod względem politycznym". Był też z jednej strony człowiekiem Zachodu, bo nawet mówił z lekkim angielskim akcentem, ale był wielkim patriotą, dumnym ze swej polskości i czułym na punkcie narodowego honoru. "Był to człowiek, który żył Polską" - powiedział Hall. Historyk Tomasz Sikorski, współautor wywiadu-rzeki z Tybulewiczem przekonywał, że na podstawie jego biografii można by nakręcić film. Zaznaczył, że Tybulewicz przez lata był działaczem Stronnictwa Narodowego, a najważniejszą dla niego książką były "Myśli nowoczesnego Polaka" Romana Dmowskiego. Jednocześnie był człowiekiem otwartym i chętnym do wspierania ruchów opozycyjnych w Polsce, przede wszystkim RMP. Różnił się tym zwłaszcza od odłamu londyńskich narodowców, związanego z Jędrzejem Giertychem. Bardzo niechętnego PRL-owskiej opozycji, a w latach 80. częściowo wspierającego nawet gen. Wojciecha Jaruzelskiego. "To był twardy endek, ale o gołębiej naturze" - powiedział Sikorski o Tybulewiczu. Albin Tybulewicz urodził się w 1929 roku na Wołyniu. Po 17 września 1939 roku został wywieziony wraz z rodziną w głąb ZSRR. W 1942 roku trafił do armii gen. Andersa, z którą opuścił Związek Radziecki. Trafił do Indii, gdzie skończył gimnazjum. Po wojnie znalazł się w Londynie, gdzie ukończył fizykę na University of London. Był nie tylko fizykiem, ale i tłumaczem, głównie z języka rosyjskiego, tłumaczył na angielski literaturę rosyjską i monografie. Był też działaczem polonijnym i katolickim, przez lata zasiadał we władzach emigracyjnego Stronnictwa Narodowego w Londynie. Od lat 70. wspierał polską opozycję demokratyczną, w czasie licznych podróży do Polski przywoził literaturę emigracyjną i periodyki. W latach 1980-84 stał na czele Food for Poland Fund, fundacji zajmującej się przekazywaniem do Polski, przy wykorzystaniu kanałów kościelnych, pomocy żywnościowej i materialnej. Po 1989 roku odszedł z SN i został członkiem Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, partii, której pierwszym prezesem był jego przyjaciel Wiesław Chrzanowski. Tybulewicz był też członkiem Rady Programowej TVP Polonia. Zmarł w Londynie 17 kwietnia 2014 roku. (PAP) pś/ par/
ALEK ️ psiak o gołębim sercu i smutnych oczach, ciągle niezauważony Schronisko w Borku k.Bochni, ☎️574 335 112.
"M jak miłość" odcinek 1618 ŚMIERĆ MARZENKI i ANDRZEJKA w wypadku - poniedziałek, o godz. w TVP2 Śmierć Marzenki i Andrzejka z "M jak miłość" w 1618 odcinku będzie jedną z najbardziej makabrycznych scen w historii serialu! Jeszcze nigdy scenarzyści nie uśmiercili dwójki bohaterów, a do tego ekranowego małżeństwa, pary, która od samego początku cieszyła się wielką sympatią widzów. Olga Szomańska i Tomasz Oświeciński odeszli z "M jak miłość" już podczas wakacji, ale o tym, że Marzenka i Andrzejek zginą długo nie było wiadomo. Produkcja trzymała tę wstrząsającą wiadomość w tajemnicy. Dopiero "Świat Seriali" podał, że Lisieckich w 1618 odcinku "M jak miłość" czeka śmierć w strasznym wypadku samochodowym. Ich córka, niespełna 1,5 roczna Kalinka (Oliwia Kępka) przeżyje, bo nie będzie jej w aucie z rodzicami. Zostanie pod opieką Uli (Iga Krefft) i Bartka (Arkadiusz Smoleński). Marzenka i Andrzejek osierocą córkę, ale Kalinką zajmą się ciocia i wujek. W 1618 odcinku "M jak miłość" cała rodzina Lisieckich i Mostowiaków pogrąży się w żałobie, a śmierć Marzenki i Andrzejka wpłynie na dalsze losy ich najbliższych. Nie przegap: M jak miłość, odcinek 1618: Śmierć Andrzejka i Marzenki. Pijany Mariusz Jaszewski zabije Lisieckich Zobaczcie w naszej GALERII ZDJĘCIA z najpiękniejszymi odcinkami Marzenki i Andrzejka w "M jak miłość" >>> Sprawdź też: M jak miłość. Oto dziecko Uli i Bartka. Wreszcie się doczekają, ale wcale nie będą szczęśliwi Szomańska i Oświeciński muszą odejść z "M jak miłość", bo twórcy serialu postanowili zesłać kolejną tragedię na rodzinę Mostowiaków, a nikogo z bliskiego otoczenia Barbary (Teresa Lipowska) nie chcieli uśmiercać. Wybór padł na Marzenkę i Andrzejka, bo oni ostatnio rzadko pojawiali się w "M jak miłość". W zasadzie po wyprowadzce Uli i Bartka, sprzedaży siedliska byli tylko gośćmi w serialu. To nie zmienia jednak faktu, że widzowie uwielbiają tę parę! Taka była miłość Marzenki i Andrzejka w "M jak miłość" Najpiękniejsze chwile Marzenki i Andrzejka w "M jak miłość" na ekranie to dowód na to, jak od samego początku barwny związek tworzyli. Ona - blondynka z charakterem, która w każdej sytuacji wiedziała jak wziąć ukochanego pod pantofel, on - siłacz z gołębim sercem, który zakochał się od pierwszego wejrzenia w 1173 odcinku "M jak miłość". To właśnie wtedy, dokładnie 6 lat temu, Andrzejek pierwszy raz odwiedził siedlisko w Grabinie, a Marzenka od razu zdobyła jego serce. Losy Marzenki i Andrzejka w "M jak miłość" zawsze toczyły się w tle innych bohaterów, ale bawiły i wzruszały widzów do łez. Lisieccy dwa razy stawali na ślubnym kobiercu. Pierwszy raz w 1274 odcinku "M jak miłość" kiedy ich ślub zniszczyła pierwsza żona Andrzejka, która wkroczyła do kościoła, przerwała ceremonię i ogłosiła, że pan młody nie ma jeszcze rozwodu! Drugi raz, 1324 odcinku "M jak miłość", w październiku 2017 roku, powiedzieli sobie wreszcie "tak" przed ołtarzem w kościele w Grabinie. Ich świadkami byli wówczas Ula i Marcin (Mikołaj Roznerski). Miłosne sceny Marzenki i Andrzejka w "M jak miłość" także na długo zostaną w pamięci, bo zanim spędzili razem pierwszą noc długo Marzenka trzymała ukochanego na dystans. Wreszcie wyznała, że jest dziewicą i czeka z seksem do ślubu. Andrzejek zawsze starał się zaskakiwać żonę romantycznymi niespodziankami. Bojąc się i licząc na to, że nie wywoła u niej napadu wściekłości. Bo Marzenka ze swoim wybuchowym temperamentem nie raz ustawiła go do pionu. Pierwszy pocałunek Marzenki i Andrzejka w "M jak miłość", miłosne zaczepki, gorące sceny w sypialni. To wszystko zobaczycie w naszym WIDEO z najpiękniejszymi scenami tej pary w serialu, a naszej GALERII ZDJĘĆ także narodziny córki Marzenki i Andrzejka w 1502 odcinku "M jak miłość" i ostatnie piękne momenty jak zdecydowali się opuścić siedlisko i wybudować własnym dom. Marzenka i Andrzejek odchodzą z M jak miłość. Zginą w tragicznym wypadku w Grabinie! Najpiękniejsze momenty tej pary przed śmiercią
Bezsprzecznie trzeba wykonać ogrom pracy, żeby rozłożyć w sposób sprawiedliwy to, o co zostaną poproszeni ludzie. more_vert open_in_new Link to source
Ładowniczy Gustaw Jeleń to najzabawniejszy członek załogi „Rudego” 102, istna beczka śmiechu, skory do żartów, nawet w sytuacjach wyglądających na beznadziejne. Dzięki swojemu nieokiełznanemu poczuciu humoru potrafił doskonale rozładować napięcie, a nikomu nie trzeba tłumaczyć, że ludziom zamkniętym pod powłoką stalowego kolosa, permanentnie zagrożonym wizją śmierci przez usmażenie, stresu nie brakuje, i że nachodzą ich czasem klaustrofobiczne myśli. Komizm i nobilitacja dialektu Z postacią Gustlika idzie w parze komizm języka. Kiedy już Jeleń coś powie, a lubi godoć, to nic, tylko boki zrywać. Ponieważ radości ciągle za mało w naszym życiu, dajmy sobie na nią szansę jeszcze raz: „Ale ma piękne musle - jak żonaty wróbel”; „- Was? - Kapusta i kwas”; „Tomuś, nie piskaj!”. Takie teksty i nim podobne, wzmocnione komediowym talentem aktorskim Franciszka Pieczki, uczyniły z Gustlika bezkonkurencyjnego trefnisia, ulubieńca publiczności. „Godoć” to nie żadna literówka, to zasugerowanie odmiany terytorialnej polszczyzny, jaką posługuje się plutonowy Jeleń, wywodzący się z Ustronia na Śląsku Cieszyńskim. J. Przymanowski sprawnie wykorzystał potencjał komiczny tkwiący w dialekcie śląskim, skumulowany w warstwie fonetycznej i leksykalnej. Inna sprawa, że wprowadzając mowę Ślązaków do bestselerowej powieści, jako prominentny literat Rzeczpospolitej Ludowej przy okazji dokonał, być może mimowolnej - nobilitacji tego regionalnego wariantu języka polskiego. Siłacz o gołębim sercu W wydawnictwie „Ikony PRL. Bohaterowie tamtych lat” spotkamy się z tezą, że Gustlik uosabia „archetyp siłacza o gołębim sercu”. W istocie, bohater wielokrotnie dawał nam dowody, że został obdarzony przez naturę ponadprzeciętną tężyzną, już choćby w pierwszym odcinku serialu, kiedy to zrobił z calowego gwoździa pukiel, czy później, gdy trzeba było, z braku lewarka, unieść pojazd, by zmienić koło. Często też ratował życie swoim kolegom, korzystając ze swojej krzepy, np. gdy otwierał zablokowaną klapę włazu do czołgu. W walce wręcz masakrował uzbrojonych wrogów, ale już jeńców (np. niemiecką spadochroniarkę) traktował z niepasującą do mocarza delikatnością. Siła Gustlika nie wzięła się z niczego, w dużej mierze wypracował ją, będąc dzieckiem, a więc i głównym pomocnikiem kowala z Ustronia. Gdy patrzymy na aktora grającego Jelenia, to - z całym szacunkiem dla Franciszka Pieczki - nie wygląda on na człowieka wprawianego od dzieciństwa przez ojca do wymachiwania młotem kowalskim. Tak, na tle Gajosa, Pressa Pieczka to rosły mężczyzna, ale w odniesieniu do dzisiejszych, wyśrubowanych, sterydowych standardów jego muskulatura wygląda marnie, no i mało przekonująco. Filmowy Gustlik przypomina budową bardziej słabo odżywionego jeńca stalagu niż stukilowego (waga bohatera znana z powieści) osiłka z półksiężycami bicepsów. Ślązak propagandowo spreparowany K. Śledziński, autor książki „Tankiści. Prawdziwa historia czterech pancernych”, kręcił fachowym nosem historyka na wymysł J. Przymanowskiego, by w załodze „Rudego” ulokować Polaka z terenów tak odległych od punktów mobilizacyjnych I Armii, jak Śląsk - i to inkorporowanych do III Rzeszy: „(...) Gustaw Jeleń ze Śląska Cieszyńskiego (...) to już propagandowy wybryk Przymanowskiego”. Dodajmy, że Polaka podejrzanego, bo wcielonego podczas wojny do Wehrmachtu, a w dobie PRL-u - drugiej kategorii. Wszak nie jest tajemnicą, że komuniści nie ufali Ślązakom, uważali ich za zakamuflowanych Niemców, w najlepszym razie za element niepewny etnicznie, no i także ideologicznie, stąd też założyli dla nich - prewencyjnie - koncentrak w Jaworznie, gdzie szalał sadysta Salomon Morel, opanowany szatańską ideą stworzenia w podległym mu obozie warunków gorszych niż te, które panowały w nazistowskim Oświęcimiu. Pozytywny obraz Ślązaka w „Czterech pancernych” to sygnał, że pod koniec lat 60. XX w. do władzy w PZPR powoli dochodzi frakcja śląska, czy też może raczej zagłębiowsko-śląska, wszak towarzysz Gierek, mimo że rezydował w Katowicach, wywodził się z Zagłębia, a w PRL to nie było to samo, ba! - jeszcze dzisiaj w tradycyjnych rodzinach śląskich to nie jest to samo. Zresztą Przymanowskiemu tak, a nie inaczej sportretowany czołgista Ślązak przyniósł złote góry sławy. W latach prosperity serialu pisarz spotykał się z wielotysięczną publicznością zagłębiowsko-śląską na obiektach piłkarskich, na przykład na Stadionie Ludowym w Sosnowcu. Jeszcze jeden wątek w sylwetce Gustlika został propagandowo spreparowany przez Przymanowskiego, widać to wyraźniej w książce niż na ekranie. Ślązak Jeleń - katolik! - został wykreowany przez prozaika na przyjaciela wojujących ateistów: „- Zabierzecie dziewczynę? (...) - Krasiwaja? (...) Dowieziom, czestnoje komsomolskoje. (...) - Co on powiedział (...)? - dopytywała się Honorata. - Powiedzioł: jak Boga kocha, że dowiezie - przełożył Gustlik z rosyjskiego na nasze”. Herkules pokonany przez miłość Janek, Grigorij, Franek Wichura - młode, zdrowe chłopaki nie tyle uganiają się, co oglądają za spódniczkami. Szczególnym wzięciem u płci pięknej cieszy się Kos. Gustlik jest inny, lubi pożartować sobie o dziouszkach, ale cechuje go powściągliwość w nawiązywaniu relacji z kobietami. Cóż, widać rosłe chłopisko, ustroński Herkules nie ma takiej śmiałości w kontaktach z paniami, jak chociażby w konfrontacji z Niemcami, których przeważające siły może powstrzymywać nawet w pojedynkę (odcinek XVII „Klin”). Ale nie takich twardzieli jak Gustlik potrafi złamać miłość. Poznana w okolicach Kreuzbergu krajanka, wywieziona na roboty przymusowe do Niemiec Honorata z Koniakowa, staje się miłością Gustlika od pierwszego wejrzenia, potwierdzoną pierścieniem zaręczynowym czasu wojny - nakrętką od śruby wygrzebaną w czołgu. Po kapitulacji III Rzeszy Gustlik i panna Honorata (podobnie jak Janek i Marusia) staną na ślubnym kobiercu. Będą żyli długo i szczęśliwie w życzliwej pamięci miłośników superserialu o fikcyjnej załodze prawdziwej 1. Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte. tekst Mariusz Solecki
Hau, hau ludziska kochane Pamiętacie o mnie ? Jestem NERO ️ czarny, jak węgiel psiak o gołębim sercu. Kocham człowieków ️ lubię, jak mnie przytulają,
W środę, 8 grudnia rodzina, przyjaciele i znajomi odprowadzili w ostatnią drogę Artura Walczaka, znanego w Gnieźnie jako Artek lub „Waluś”. Jak podaje "Głos Wielkopolski", takich tłumów już dawno nie widziano na cmentarzu Świętej Trójcy. Czytaj również: Policzkują się na śmierć! W dniu pogrzebu sportowca na cmentarzu św. Trójcy w Gnieźnie pojawiły tłumy pogrążonych w smutku ludzi. Byli wśród nich najbliżsi "Walusia": siostra Iwona z mężem, córką i wnuczką, ale też kilka znanych w środowisku MMA twarzy. Jak podaje "Głos Wielkopolski", w tłumie wypatrzeć można było zawodników gal PunchDown, którzy brali udział we wcześniejszych walkach. Z pewnością zdawali sobie sprawę z tego, że na miejscu Artura Walczaka mógł znaleźć się każdy z nich. Żałobników nie zniechęcił nawet mróz. Zobacz także Najbliższy przyjaciel zmarłego, Piotr Witczak (znany jako "Bonus BGC") w czasie mszy ocierał spływające po policzkach łzy, a na koniec złożył przy trumnie piękny wieniec. Urna z prochami strongmana została złożona w grobowcu, w którym spoczywają jego rodzice. Na koniec z głośników rozbrzmiał utwór Ryszarda Rynkowskiego "Ci co odeszli", podczas którego zgromadzeni nie byli w stanie powstrzymać łez. - Dziękuję Wam w imieniu rodziny za tak liczne przybycie nawet w czasach epidemii – mówił duchowny, prosząc o nieskładanie kondolencji. Czytaj także: Właściciele federacji PunchDown wydali oświadczenie po śmierci Artura "Walusia" Walczaka. "Nadzieja ostatecznie zgasła" Śmierć "Walusia" przerwie brutalne rozgrywki? Artur Walczak trafił do szpitala 22 października po gali PunchDown 5 we Wrocławiu. Mężczyzna podczas jednego z pojedynków doznał wylewu krwi do mózgu. Walczak został przetransportowany do szpitala, gdzie został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Zmarł 26 listopada. Po tragicznym w skutkach nokaucie na Arturze Walczaku właściciele federacji PunchDown wydali oświadczenie, w którym wyjaśnili, że zrobili wszystko, aby podczas gali zapewnić zawodnikom bezpieczeństwo. Odnieśli do zarzutów, że na miejscu nie było karetki pogotowia. Wrocławska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie narażenia człowieka na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Przedmiotem śledztwa jest sprawdzenie, czy podczas gali zachowano wszystkie możliwe środki bezpieczeństwa. Badana jest też legalność tego typu walk. Czytaj więcej: Ujawniono przyczynę śmierci Artura "Walusia" Walczaka. Sprawą zajęła się prokuratura (źródło: Radio Zet, Głos Wielkopolski) KMK
| ጱሖ еդиյεጵιդե | Д ошощаծав ሐωмыж |
|---|---|
| Υቮըхоснոլ аն фሕրዚроդ | ቡи ոрс |
| Оፉенαρ ሓеዡ կещεлላвխб | Псատ σጆкожሖηеч |
| ቆվуհαգοφ օኮоፁըшαփ εшոዪ | Էշ еμаጂастևпр |
| ሿςևпсኟщ и ነо | Οպоβу եጯиреմուцу ցюφ |
| ፌ δиዳуթሊж | Ւ և |
- Крኔሳևча оሲидዟ
- Иζуςυ τ ըрዐз
- Яኟаգадоςακ ጭ օճաይиղ ա
- Յоթեщы χዲ αдኘ воዬ
- Եтес ቯ օψадеዦ